Strona 1
Zwykły wpis

Analiza na sztukę czy sztuka analityczna?

sztuka analitycznaCzy ilość wykonanych analiz, zdaniem wielu instytucji jedyne policzalne kryterium pozwalające na kontrolę struktur analitycznych, może być miarą skuteczności analityków kryminalnych? Oczywiście, że tak, bo jak inaczej ocenić pracę analityczną, skoro marnotrawieniem sił i czasu byłoby dublowanie czynności analitycznych w celu sprawdzenia wynikających z nich wniosków końcowych. A jednak – liczenie analiz, oprócz tego, że umożliwia pochwalenie się osiągnięciami, pozwala na coś jeszcze. Na przewrotną diagnozę stanu analizy kryminalnej w danej instytucji. Bo jeśli liczymy analitykowi ilość wykonanych analiz i jeszcze cieszymy się z tego, że słupki rosną, może to niestety oznaczać, że w naszej instytucji pod tym względem nie dzieje się najlepiej. Dlaczego?

A dlatego, że ilość zleceń wykonanych przez nabierającego doświadczenia analityka, pracującego w rozwijającej się i ewoluującej w dobrym kierunku instytucji, powinna stopniowo maleć.

Krótkie, doraźne analizy kryminalne, których podstawą jest materiał zaledwie z jednego czy dwóch źródeł to domena początkujących analityków. Dzięki nim analitycy poznają i oswajają się z różnymi rodzajami danych i opracowują swoje własne metody pracy. Takie analizy obliczone są na szybki i krótkotrwały efekt. Zapewniają różnorodność, zapobiegają przytłoczeniu zbyt dużą ilością informacji i pozwalają poznać środowisko zleceniodawców, co jest kluczową sprawą na późniejszych etapach kariery. I odwrotnie – zleceniodawcy badają w ten sposób przydatność, zaangażowanie analityka i oceniają, czy warto wejść z nim w długotrwałą współpracę przy trudniejszych zagadnieniach. Tak właśnie początkujący analityk zdobywa stałych klientów, oswaja się z systemem pracy analitycznej, poznaje procedury i opracowuje swoje własne rozwiązania sytuacji nieskodyfikowanych przez instytucję.

Ale to przecież dopiero początek, który służy zdobyciu doświadczenia, obycia i pewności siebie i który skutkować powinien stopniowym napływem trudniejszych zleceń. Analiz „na poważnie”, zgodnych z założeniami tej metody śledczej, rozbudowanych i opartych o dziesiątki źródeł danych. Wykonywanych tygodniami, miesiącami a nawet latami. Wymagających dużego wysiłku intelektualnego, umiejętnego wykorzystania specjalistycznych narzędzi i wachlarza technik, poznanych punktowo w pierwszych latach pracy, i które nawet najtrudniejsze, najbardziej rozległe zagadnienia są w stanie poskładać w jedną spójną całość.

Nie po to analizę „wynaleziono”, aby zapewnić incydentalną obsługę drobnych, nierozwojowych wyzwań, na które po prostu nie mają czasu inne segmenty instytucji. Im więcej doraźnych i mało skomplikowanych analiz wykonywanych jest przez doświadczonych analityków, tym mniej tych trudnych, wielowątkowych i rozbudowanych. I tym dalej od podstawowych założeń sztuki analitycznej i długofalowych profitów, jakie sztuka analityczna przynosi. Profitów dla instytucji a nie dla analityka, który jest jedynie narzędziem w machnie obliczonej na systemowe zwalczanie zagrożeń o największej wadze dla społeczeństwa.

ŹRÓDŁO OBRAZKA: Mark Lombardi

Zwykły wpis

Jak być lepszym sceptykiem?

Adepci tej sztuki uczeni są tego, w jaki sposób rozumieć to co wiedzą oraz – co ważniejsze – to czego nie wiedzą. Dostrzegania różnicy pomiędzy posiadaniem wiedzy a jej interpretowaniem i wyciąganiem z niej wniosków. Przenosząc to na nasze poletko: co z tego, że funkcjonariusze przynieśli nową wiedzę? Co z tego, że świadek koronny zdradził kilka tajemnic? Co z tego, że uzyskaliśmy doskonałe informacje, jeśli nie będziemy umieli określić ich wiarygodności, odsiać „śmieci” a reszty poprawnie zinterpretować i użyć? I kto właściwie jest winien temu, że zazwyczaj nie umiemy?

Czy zauważyliście, że w naszej strefie kulturowej sceptycyzm jest, jeśli nie potępiany, to po prostu przemilczany? Wychowuje się nas w duchu zaufania do danych pochodzących z otoczenia, jednocześnie odbierając nam jedyną skuteczną broń przeciwko nieprawdziwym informacjom. Krytycyzm nazywa się negacją, sceptycyzm – podejrzliwością. I jedno i drugie uważa się za przejaw ekscentryzmu i nierzadko traktuje pobłażliwie. Bo w naszym świecie dobrze jest być otwartym entuzjastą któremu się „chce”, a nie kimś kto wciąż coś kwestionuje i zadaje pytania. Takich ludzi uważa się za pasywnych i pozbawionych energii. Ludzi, którzy nie tylko nie są motorem postępu a czasami wręcz go hamują. Dlaczego?

Większość z nas jest nadwrażliwa na krytykę i tylko w wyjątkowych przypadkach udaje nam się schować nasze „ego”. Trudno jest nam zaakceptować, że ktoś poddaje pod wątpliwość efekty naszej ciężkiej pracy. I jeszcze dostarcza na to dowodów! Dlatego czasem, w wypaczonym poczuciu odpowiedzialności za nią, chronimy ją przed oczami sceptyka – tak profilaktycznie. Na wypadek, gdyby miał dojść do zupełnie innych wniosków niż my albo zadać niewygodne pytania.

Sceptyka łatwo jest ubezwłasnowolnić. Wystarczy go używać niezgodnie z jego przeznaczeniem. Zlecać mu zadania, które nie wymagają od niego samodzielnego myślenia. Dać mu narzędzia do pracy z informacją, ale nie dać mu informacji. Nałożyć na niego tyle obowiązków, aby czuł ulgę, że nie musi w nic wnikać. Wkrótce sam przestanie być sceptykiem, bo zatraci umiejętność kwestionowania rzeczywistości. Na szczęście celowe działanie tego typu zdarza się rzadko.

Najczęściej zwyczajnie nie wiemy co ze sceptykiem zrobić. Tyle lat nas uczono, że mamy być proaktywni, inicjatywni, mamy rozwiązywać problemy. Najzwyczajniej w świecie zapomnieliśmy, że aby je rozwiązać musimy je najpierw dostrzec. I to nie tylko te oczywiste, z pierwszego rzędu. Dlatego nie rozumiemy po co nam w zespole ten sceptyk i używamy go tak, jak nam się wydaje że jest dobrze. Czyli źle. Za pomocą sceptyka realizujemy naszą cywilizacyjną manię posiadania informacji, uważając go za receptę na ich przeładowanie. A potem, kiedy on w panice próbuje je uporządkować, dziwimy się, że sceptyk nie działa i zastanawiamy, czy w ogóle jest nam potrzebny.

Jak więc w takich warunkach być lepszym sceptykiem? Po pierwsze zdać sobie w końcu sprawę z tego jaka naprawdę jest nasza rola. I po drugie – zaproponować swoje standardy tym, którzy tych standardów nie znają. A tych, którzy nie chcą ich zaakceptować zostawić samym sobie i pozwolić im nie widzieć swoich własnych błędów. Jak się na nich potkną – przyjdą po pomoc.

Czy wiecie, że CIA ma własne określenie na sceptycyzm? Nazywa go intelligence analysis. Co ma piernik do wiatraka? Analityku, możesz odetchnąć, bo ty już na pewno wiesz.

ŹRÓDŁO INSPIRACJI: How to Be a Better Skeptic This Year, According to the CIA and Socrates

Zwykły wpis

Przewidywanie przestępczości czy tyrania algorytmu?

algorytmuNowojorska policja, jak wiele innych miejskich organów ścigania, jest nie tylko dobrze uzbrojona ale i starannie skomputeryzowana. Jej mózgiem jest Real-Time Analysis and Critical Response Division. Analitycy przestępczości i inni magicy od technologii siedzą przed ekranami szerokimi na 10 metrów, na których wyświetlane są popularne stacje newsowe, aktualna mapa aktywności sejsmicznej, obrazy niektórych z 500 kamer monitoringu miejskiego, skierowanych na Hollywood. Po środku wyświetla się mapa satelitarna wskazująca ostatnie interwencje i aresztowania na terenie miasta: kilka włamań, napaści, strzelanina. Na nieco mniejszym monitorze szef dywizji, kapitan John Romero, obserwuje niewielki fragment Los Angeles, w którym doszło do aż trzech kradzieży samochodów i dwóch włamań na posesję, wszystko w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy. Zgodnie z obliczeniami nowo wprowadzonego algorytmu, jest to znak że ta okolica jest bardziej narażona na incydenty przestępcze, niż inne.

Algorytm ten to nic innego jak forma predyktywnej prewencji. Dzięki dekadom gromadzenia informacji z raportów o przestępczości, algorytm na bieżąco i w czasie rzeczywistym analizuje informacje i identyfikuje obszary o wysokim prawdopodobieństwie wystąpienia przestępstw danego typu, zaznaczając na mapie czerwone kwadraty. Informacje te błyskawicznie trafiają do policyjnych wozów patrolowych. „Włamywacze mają tendencję do trzymania się obszarów, z których wcześniej udało im się wykraść intratny towar” – mówi Romero – „I to powoduje, że algorytm oznacza je na mapie”.

Prewencja predyktywna jest tylko jednym z narzędzi tej wysoko technologicznej i skupionej na informacjach ery. Od kiedy pozyskiwanie, gromadzenie i analizowanie danych staje się coraz tańsze i łatwiejsze, organy ścigania na całym świecie implementują rozwiązania, które wykorzystują potencjał technologiczny do zdobywania coraz lepszych informacji. Potencjał tych narzędzi budzi jednak sporo wątpliwości, głównie tych dotyczących prywatności uczciwych obywateli, kontroli policyjnej oraz tego jakie decyzje mogą być podejmowane w oparciu o algorytm komputerowy.

„To nie jest Raport Mniejszości” – mówi Jeffrey Brantingham, profesor antropologii z UCLA, który uczestniczył w budowaniu systemu prewencji predyktywnej – „Raport Mniejszości opowiada o przewidywaniu kto popełnił przestępstwo, zanim ów to zrobił. My przewidujemy jedynie gdzie i kiedy może się to wydarzyć.”

System do przewidywania aktywności gangów, przestępstw narkotykowych czy strzelanin, używany jest nie tylko w LA, ale też w wielu innych aglomeracjach USA i nie tylko. Policja w Atlancie używa go do przewidywania kradzieży. Seattle do namierzania przestępczości z bronią palną. W angielskim hrabstwie Kent namierza się złodziei i handlarzy narkotyków. Z resztą tam system służy nie tylko do wysyłania odpowiedniej liczby patroli w określone miejsca, ale też do formowania grup wolontariuszy działających na rzecz bezpieczeństwa swojej społeczności.

Jennifer Lynch, adwokat z Electronic Frontier Foundation twierdzi jednak, że działanie to niesie za sobą pewne niebezpieczeństwo: może się wydawać, że wyniki generowane przez zaawansowany technologicznie system powinny być prawdziwe, podczas gdy często zapomina się, że informacje do niego wprowadzone mogą być efektem pomówień, pomyłek i nieprawidłowych założeń. Mogą być błędne. Z kolei emerytowany profesor socjologii z Massachusetts Institute of Technology, Gary Marx, obawia się, że technologia taka może prowadzić do wzmożonej podejrzliwości wobec osób na oznaczonych przez system obszarach i narazić je na niepotrzebne przesłuchania czy przeszukania. Podejmowanie ważnych decyzji na podstawie wyników komputerowych może według niego doprowadzić do czegoś co nazywa ‘tyranią algorytmu’. „W Związku Radzieckim, przez totalitarną kontrolę było naprawdę niewiele przestępczości o charakterze ulicznym” – mówi – „Ale na Boga, za jaką cenę?”

A Ty jak sądzisz? Gdzie przebiega granica zaufania wobec podzespołów komputera? Czy wszędobylski ‘surveillance’ jest skuteczną i dobrą metodą zapobiegania przestępczości, czy też zagrożeniem dla uczciwych obywateli? I czy możliwy jest jakikolwiek kompromis pomiędzy spierającymi się frakcjami?

ŹRÓDŁO: Predicting crime, LAPD style

ŹRÓDŁO OBRAZKA: Wikipedia

* Niniejszy artykuł nie jest tłumaczeniem, lecz swobodnym omówieniem treści zawartych w publikacji źródłowej.

Zwykły wpis

Grupy przestępcze: klany, korporacje, sieci czy rynki?

Klany (clans), bazujące na więzach krwi bądź innych tradycyjnych wartościach, są jedną z najstarszych form organizacji przestępczych w historii ludzkości. Grupy te są niezwykle hermetyczne a ich członkowie lojalni wobec siebie. Klany zwykle trzymają się razem i działają w lokalnym środowisku. W przypadku konieczności włączenia do grupy kogoś spoza kręgu osób powiązanych rodzinnie, klany uciekają się do procedur charakterystycznych dla tajnych stowarzyszeń: rytuałów inicjacyjnych czy ustawianych mariaży, które w ostatecznej wymowie w ten czy inny sposób czynią z kandydata członka rodziny. Takie struktury organizacyjne chronią swoich członków, także poprzez wprowadzenie bardzo restrykcyjnych zasad. Klany mają tendencję do zawierania sojuszy z innymi podobnymi sobie klanami, dzięki czemu z lokalnej działalności mogą wyjść na poletko międzynarodowe.

Hierarchia korporacyjna (corporate hierarchy), najbliższa potocznemu wyobrażeniu o strukturze zorganizowanej grupy przestępczej, zakłada, że grupa taka, podobnie jak w dużych przedsiębiorstwach, składa się z szefa, jego zastępców, dyrektorów, managerów terytorialnych wyższego, średniego i niższego szczebla, nadzorców, a w końcu z szeregowych pracowników. Model ten, zdefiniowany już za czasów pierwszych „ojców chrzestnych”, sprawdza się w warunkach lokalnych i narodowych, jednak niekoniecznie w sytuacji międzynarodowej, ze względu na swoją scentralizowaną i mało elastyczną strukturę.

Na globalne polityczne, ekonomiczne i społeczne zmiany znacznie lepiej reagują zorganizowane grupy przestępcze o budowie sieciowej (network model). Istnienie sieci zakłada, że osoby wewnątrz grupy nie są ze sobą powiązane relacją podległości i dominacji, lecz płaskim podziałem obowiązków. Grupa zatem składa się z mniejszych elementów, z których każdy specjalizuje się w określonym typie aktywności (jak na przykład w grupie narkotykowej: producenci, handlarze, kurierzy). Dzięki strukturze sieciowej, działalność przestępcza grupy może mieć styczność z działalnością legalną, co wprost przekłada się na możliwości np. legalizowania zysku z aktywności nielegalnej oraz szybkość adaptacji do zmiennych warunków środowiskowych. Komunikację w grupie o takiej budowie umożliwiają współczesne technologie, co również zwiększa jej mobilność, rozległość i szybkość działania.

Jednym z najnowszych i zyskujących co raz większą popularność modeli rozległych powiązań przestępczych, jest model rynkowy (economic market), który może nieco przypominać model sieciowy, lecz nim nie jest. W modelu tym zorganizowane grupy przestępcze dostosowują się do warunków rynkowych i ekonomicznych a ich celem jest zdominowanie całego sektora, poprzez wynajem elementów pozwalających im na prowadzenie działalności przestępczej i brakujących do podporządkowania sobie środowiska. Przykładem grupy działającej w tym modelu może być kartel narkotykowy, który produkuje kokainę na terenie Kolumbii, ale aby ją sprzedać zawiera alians z inną grupą przestępczą, działającą na terenie USA i zajmującą się zawodowo dystrybucją narkotyku. W przenośni można stwierdzić, że obie grupy zawierają sojusz bądź umowę, pozwalającą im w określonym czasie działać wspólnie. Gdyby jednak na rynku amerykańskim pojawiła się inna grupa, oferująca lepsze niż ta pierwsza warunki, kartel może zerwać dotychczasową umowę i „podpisać” nową z innym partnerem. I odwrotnie, grupa amerykańska może nagle zawrzeć przymierze z innym kartelem. W tym układzie wszystko zależy bowiem od tego, jak wiele jeden element może zaoferować drugiemu. Wszystko reguluje rynek.

Zapraszamy do obejrzenia czteroodcinkowej prezentacji, poświęconej strukturom zorganizowanych grup przestępczych:

 

 

Zwykły wpis

Kij w mrowisko, czyli czy analityk to dziwoląg?

analitykNa pierwszy rzut oka wszystko z nim w porządku. Zachowuje się zgodnie z normą i rzadko odstaje od reszty. Jest wykształcony, poprawnie się wysławia, ma wiele zainteresowań i zwykle ciężko pracuje. Wprawdzie zna się na komputerach, co z biegu odróżnia go nieco od reszty kadry, ale to dlatego że to przecież taki trochę informatyk, prawda? Trochę niepokoi, że nieczęsto go widać. Raczej nie szwenda się po korytarzu, tyle co po kawę, ot siedzi w tej swojej jaskini ze wzrokiem wlepionym w monitor lub jakieś papiery. Pracuje samotnie, nie wychodzi „na miasto”, indywidualista. Z drugiej strony to co on właściwie tam robi? Przez tyle lat radziliśmy sobie bez niego, więc po co w ogóle go zatrudniono? Czy za siedzenie przy komputerze powinniśmy mu płacić? A koszty wyposażenia i szkolenia – kosmiczne! Ciekawe czego oni go tam uczą. Nic z tego nie rozumiem, kto w ogóle wymyślił tego dziwoląga?

Czasem tak właśnie widziani są analitycy. Wkładając kij w mrowisko zaproponuję odpowiedź na pytanie: dlaczego?

  • Jest wielka różnica pomiędzy uzyskaniem informacji a ich analizą. Wielki wysiłek, wkładany przez służby kryminalne na całym świecie w zdobycie dowodu rozumianego jako istotna i niepodważalna informacja o przestępstwie, sprawia, że niekoniecznie w pierwszej chwili zainteresowane są hipotezami i poszlakami uzyskanymi w wyniku analizy. I słusznie – tam gdzie są mocne dowody żadna analiza kryminalna nie jest potrzebna. Schody zaczynają się, gdy stopień skomplikowania przestępstwa uniemożliwia zdobycie twardego dowodu. Wielce pożądane stają się wtedy metody mniej konwencjonalne, z analitykiem na czele.
  • Przekonanie, że klasyczna „policyjna” praca nie może być zastąpiona przez żadną inną metodę pozyskiwania informacji o przestępstwie, to spadek ostatniego stulecia. Spadek, mający swoje odzwierciedlenie nawet w kanonie karnym, w którym subiektywne i narażone na manipulacje wyjaśnienia podejrzanego mają nieraz większą moc dowodową niż materiał na który podejrzany ów nie mógł mieć wpływu. Dlatego dla wielu nie do pomyślenia jest zastępowanie twardej policyjnej roboty wnioskowaniem z liczb i statystyki, algorytmami komputerowymi i wiedzą o nowoczesnej technologii. I słusznie – bo przy dzisiejszych krajowych regulacjach prawnych nie da się jej w żaden sposób zastąpić (chociaż kilka wzorcowych służb zagranicznych udowadnia, że czasami się da). Można ją jednak uzupełnić o całe to analityczne tło, w obliczu którego klasycznie zdobyty materiał dowodowy zwielokrotnia swoją siłę rażenia.
  • Ewolucja, abyśmy mogli odnaleźć się w rzeczywistości, nauczyła nas skupiać się poszczególnych istotnych elementach otoczenia. Człowiek aby polować czy chronić się przed niebezpieczeństwem, wyposażony został w zespół zdolności do odróżniania zagrożenia od otoczenia, identyfikowania obiektów, precyzyjnego ich nazywania. To naturalne i niezbędne do poprawnego funkcjonowania. Śledczy klasyfikuje rzeczywistość w podobny sposób: podejrzany, świadek, miejsce, spotkanie, samochód, itd. To również naturalne i niezbędne do poprawnego poukładania faktów tak, aby mogły stanowić jedną całość. Analityka kryminalna wymusza mniej naturalny dla człowieka sposób patrzenia na rzeczywistość i pewną istotną zmianę filozofii myślenia o świecie. Obiekty – podejrzany, świadek, miejsce, spotkanie, samochód – przestają mieć większe znaczenie. Ważniejsze stają się powiązania między nimi. Dlatego szkolenie analityka jest długotrwałe i kosztowne. Zmiana sposobu postrzegania świata to nie jest prosta sprawa.

Czy to dlatego analityk kryminalny bywa dziwolągiem w swoim otoczeniu zawodowym? I czy stawianie hipotez, posługiwanie się mniej ortodoksyjnymi metodami pracy i trochę inny sposób postrzegania świata są rzeczywiście takie dziwne? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

ŹRÓDŁO OBRAZKA: themarysue.com

Zwykły wpis

Palący problem prokuratury

prokuraturyMiało być po amerykańsku i jest. Poruszenie jakie w środowisku prokuratorskim wywołała wchodząca w życie od lipca reforma procedury karnej, świadczy niewątpliwie o rozmachu ustawodawców. „Przykręcenie śruby” – jak to określił pewien znany polityk – wymusza wyjście prokuratorów zza biurka a wizja procesu spornego niektórych z nich przyprawia o palpitację serca. Trudno się dziwić – tak drastyczna zmiana systemu pracy, który wszedł przecież prokuraturze w krew przez dziesiątki lat, niechybnie skończy się długotrwałym paraliżem wymiaru sprawiedliwości.

Środowiska prokuratorskie to czują i pilnie szukają rozwiązania pozwalającego uniknąć tej skądinąd krytycznej wróżby. Dlatego między innymi ni stąd ni zowąd ich wzrok padł na pracowników wspierających śledztwa i nagle te od wielu lat pomijane grupy zawodowe nabrały dla prokuratury zupełnie nowego znaczenia. Przy tej okazji w końcu, bo przecież po niemal dziesięciu latach, odkryto po co właściwie zatrudniono tam analityków kryminalnych.

Dlatego właśnie 13 maja Prokurator Generalny oficjalnie zawnioskował o dodatkowe pieniądze na już istniejące i nowe stanowiska analityczne uznając, że 1 analityk średnio na 53 prokuratorów to za mało i że niekoniecznie ów wynagradzany jest, jak to mówią, „godnie”.

Więc może jednak nowelizacja procedury karnej będzie miała i pozytywny wydźwięk – wszak nie często okoliczności sprzyjają na tyle, by oprócz aktualizacji samego prawa zaktualizować też nieco czyjeś spojrzenie na rzeczywistość?

ŹRÓDŁO: Prokuratura Generalna

Zwykły wpis

Dlaczego warto porównywać sprawy?

Organy ścigania nieczęsto sięgają po analizę porównawczą spraw. Czasem, przy tych najbardziej tajemniczych i częściowo już zapomnianych zbrodniach przeciwko życiu – owszem. Ich porównywanie wydaje się oczywiste, gdyż możemy zestawić ze sobą miejsca, profile wiktymologiczne, profile psychologiczne sprawców czy metody ich działania. Archiwa X to jednak kropla w morzu, a prawdziwą skuteczność analiza porównawcza wykazać może w śledztwach całkiem bieżących i niekiedy tematycznie dalekich od „zimnych spraw”. Jakich?

Na pierwszy ogień pójdą sprawy cyberprzestępcze. Środowisko osób umiejętnie popełniających przestępstwa z użyciem komputerów nie jest znowu w Polsce tak duże, za to całkiem spory jest dostęp do materiałów, które mogą być poddane analizie. Każda działalność w internecie pozostawia bowiem ślad, który wcale niełatwo jest zatrzeć. Gdyby dajmy na to oszustwa na portalach aukcyjnych podzielić pod względem metod działania sprawców, można by pokusić się o dokonanie ich szczegółowo systematyki. Kto wie – być może wpadlibyśmy na trop tych samych grup przestępczych, działających tylko za pomocą różnych kont?

A wyłudzenia? Dobrze zorganizowane przestępstwo ekonomiczne wymaga dłuższych przygotowań, a to jakimi środkami posługują się sprawcy może być powtarzalne. Co jeśli nieustaleni w jednym śledztwie sprawcy przenieśli się ze swoją metodą do innego miasta i w dalszym ciągu wykorzystują tą samą metodę? Być może porównanie wielu spraw o wyłudzenia z kilku regionów pozwoliłoby na scalenie ich w jedną, dokonaną przez tych samych przestępców. A jak wiadomo materiał dowodowy z dwóch spraw to aż 2x więcej niż materiały z jednej. A co za tym idzie – rośnie ilość informacji które mogą wskazać nam sprawców.

Dokładnie takim samym badaniom można poddać włamania, kradzieże, wymuszenia rozbójnicze czy podpalenia. Jestem pewien, że gdybyśmy to zrobili w skali ogólnopolskiej, ilość zajmujących się nimi grup lub osób indywidualnych, zmniejszyłaby się domyślnie o połowę. Okazałoby się wtedy, że kilka małych grup przestępczych to w rzeczywistości jedna duża, współpracująca ze sobą i podzielona na poszczególne zadania, grupa. Albo że kliku tajemniczych sprawców przestępstw agresywnych to jedna i ta sama osoba, która uczyniła sobie z procederu sposób na życie.

A to przecież nie jedyna korzyść z porównywania spraw. Pomimo iż pozornie wydaje nam się, że pomysłowość przestępców nie ma granic, nie jest to prawdą. Większość pomysłów na przestępczy biznes bazuje na pewnych przetartych już wcześniej szlakach i jest tylko modyfikacją, wariacją na temat sprawdzonych metod. Gdyby analitycy mogli je badać i porównywać, w kolejnej takiej sprawie trafiliby pewnie na podobny sposób działania, mniej lub bardziej różniący się od wcześniej poznanego pierwowzoru. W skrócie – z każdej sprawy możemy nauczyć się modus operandi, które ktoś na pewno w przyszłości wykorzysta ponownie. Ale wtedy będziemy mieli już łatwiej i zadziałamy szybciej, gdyż ten sposób działania będzie nam już najzwyczajniej w świecie znany.

I w końcu ostatnia niedoceniona zaleta pracy nad porównywaniem spraw. Kiedy ktoś, kiedyś, pewnie na sali sądowej, spyta nas o nasze doświadczenie w śledztwach danego typu, będziemy mogli odpowiedzieć konkretami: „Tak, mam doświadczenie, analizowałem i porównałem już trzydzieści spraw tego typu i w większości z nich sprawca zachował się dokładnie jak w tej.”

Bo sprawcy przestępstw są rutynowi i powtarzają te zachowania, które wcześniej przyniosły im, w ich mniemaniu, sukces. Dlatego warto prowadzić analizy porównawcze spraw, a statystyczny analityk potrafi to robić i ma zaplecze techniczne, które to umożliwia.

Zwykły wpis

Analityk danych – gwiazda rocka na rynku Big Data

analityk danychWszystko zaczęło się, gdy ilość dostępnych danych stała się zbyt duża by je wszystkie automatycznie uporządkować. Dopóki było ich niewiele, komputer radził sobie sam. Dziś, gdy ich pozbawiona jednolitej struktury ilość przyrasta w oszałamiającym tempie, bardziej przydatny jest człowiek, który jest w stanie dane zrozumieć na tyle by nie musieć przetwarzać ich wszystkich. Sięgnąć tylko po te, które w danej konkretnej sytuacji wydają się niezbędne. Zwłaszcza te, które dotykają sfer do których nie zawsze da się dopasować procedurę lub algorytm. W pewnym sensie stało się więc coś odwrotnego do naturalnego trendu zastępowania ludzi przez roboty. Dziś jeden analityk danych wyposażony w prosty arkusz kalkulacyjny stał się w niektórych regionach biznesu cenniejszy, niż kilka wydajnych serwerów i zaawansowane narzędzia teleinformatyczne. Chociaż i z tych analityk chętnie skorzysta o ile tylko będą pod ręką.

Bo to właśnie jest największą zaletą analityka – brak barier w pracy na narzędziach wszelkiej maści, zarówno takich mu znanych jak i zupełnie nowych. Drugą, równie ważną – umiejętność komunikowania swoich odkryć innym, w sposób tyleż efektowny co prosty i piękny. Mówi się czasem, że o ile tylko analityk będzie miał na tyle otwarty umysł i odwagę aby odejść wyłącznie od metod statystycznych i od danych posiadających jedynie trwałą i powtarzalną strukturę, stanie się gwiazdą rocka rynku Big Data.

Dlatego dziś jedynym usprawiedliwieniem dla traktowania analityki danych po macoszemu może być li i tylko nieświadomość, że jesteśmy już w XXI wieku, gdzie dane w wersji mikro niemal w każdej dziedzinie powoli przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.

ŹRÓDŁA: Data scientist (wikipedia), Na co komu Data Scientist?, Data Science vs. Data Analytics

ŹRÓDŁO OBRAZKA: zazzle.co.uk

Zwykły wpis

7 wzorców zachowań przestępczych

Wzorzec zachowania przestępczego to dwa lub więcej przestępstw, które wydają się unikalne ze względu na podobieństwo jakie między nimi zachodzi. Podobieństwo to może się ujawniać w różnych czynnikach: w zachowaniu sprawcy, charakterystyce ofiar, miejscu w którym się wydarzyły czy gatunku skradzionych dóbr. Ujawnione cechy wspólne znacząco odróżniają wzorcowe przestępstwa od innych, spoza wzorca, które pojawiają się na podobnym obszarze czy w określonym czasie.

IACA (International Association of Crime Analysis) wskazuje na 7 podstawowych wzorców zachowań przestępczych, które pozwalają na zauważenie i zdefiniowanie samego wzorca. A oto one:

1. Seria (series) – grupa podobnych przestępstw, które mogły zostać popełnione przez tą samą osobę lub grupę osób, działającą wspólnie. Np. cztery podpalenia lokali prowadzących działalność komercyjną, w których okolicy zaobserwowano mężczyznę w wieku 45-50 lat, noszący żółte dresowe spodnie , czarną bluzę z kapturem i żółtą czapkę z daszkiem z napisem Yankees. Mężczyzna w każdym przypadku oddalał się szybko z miejsca pożaru zaraz po tym, jak uruchomił się alarm przeciwpożarowy.

2. Spree – specyficzna forma przestępstw seryjnych charakteryzujących się wysoką frekwencją czynów w bardzo krótkim okresie czasu. Np. seria kradzieży akcesoriów lub przedmiotów z samochodów na parkingu podziemnym, które zdarzyły się w przeciągu godziny.

3. Hot prey – grupa przestępstw popełnionych przez jedną bądź więcej osób, których ofiary łączą wyraziste wspólne cechy. Np. dziesięć napadów w przeciągu dwóch miesięcy na nietrzeźwe osoby, powracające w weekend nocą z barów i restauracji.

4. Hot product – grupa przestępstw popełnionych przez jedną bądź więcej osób, które łączy ze sobą rodzaj skradzionych dóbr. Np. 30 kradzieży z samochodów nawigacji GPS w przeciągu trzech miesięcy.

5. Hot spot – grupa podobnych przestępstw popełnionych przez jedną bądź więcej osób w miejscach położonych niedaleko siebie bądź w jednej okolicy (np. dzielnicy). Np. osiem włamań, które wydarzyły się w dzień w mieszkalnej dzielnicy podmiejskiej, w których nie odnaleziono jak dotąd podobieństw w sposobie dostania się do budynku i nie zidentyfikowano sprawców.

6. Hot place – grupa podobnych przestępstw popełnionych przez jedną bądź więcej osób w tym samym miejscu. Np. lokalne kino, które doświadczyło piętnastu kradzieży z samochodów, kilku najazdów graficiarzy oraz dwóch napadów z bronią w ręku na klientów na parkingu, w przeciągu jednego miesiąca.

7. Hot setting – grupa przestępstw popełnionych przez jedną bądź więcej osób, w których podobny jest typ miejsca w których się wydarzyły. Np. seria czternastu kradzieży z firmowych wanów i ciężarówek zaparkowanych nocą w dzielnicach mieszkalnych, w przeciągu 3 tygodni.

Każdy z tych wzorców, co oczywiste, wymaga nieco innego podejścia analitycznego i użycia innych technik pracy, na przykład analiza przestępstw pasujących do wzorca hot prey wymaga stworzenia wyczerpującej charakterystyki ofiar (analiza profilu ogólnego) a hot spot – naniesienia czynów na mapy (geoanaliza).

ŹRÓDŁO: Crime Pattern Definitions for Tactical Analysis (IACA)

Zwykły wpis

Analityczne meandry rekrutacyjne za granicą

'You're Hired!'Jak zatrudnić przyszłego idealnego analityka? Wygląda na to, że nie jest to proste. Krótki przegląd rekrutacji analityków choćby w USA, gdzie analiza kryminalna (i inne jej odmiany) są już dość dobrze ugruntowane, prowadzi do wniosku, że każda służba robi to inaczej. Czyżby żadna z nich nie znalazła metody na tyle dobrej, aby zaszczepić ją w pozostałych instytucjach?

NSA na przykład zatrudnia analityków do gromadzenia informacji z różnych źródeł, poddawania analizie danych mających znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego oraz przedstawiania szczegółowych raportów w związku z ustalonymi faktami bądź przewidywanymi następstwami. Analitycy zajmują się tam pochodzącymi z zagranicy danymi z SIGINT (signals intelligence), czyli z grubsza danymi teleinformacyjnymi i telekomunikacyjnymi, które czasem zbiorczo nazywane są wywiadem elektromagnetycznym. Niektóre z tych informacji pochodzą z tajnych źródeł, inne nie, tym niemniej praca nad informacjami z SIGINT zwykle jest ściśle tajna. Stąd też wszyscy kandydaci na stanowisko analityka NSA muszą przejść szeroką procedurę weryfikacji, której celem jest sprawdzenie czy spełniają warunki bezpieczeństwa dostępu do informacji ściśle tajnych. Kandydat na analityka NSA przechodzi kilka etapów przesłuchań. Wywiad operacyjny najbliższy jest klasycznej rozmowie kwalifikacyjnej, podobnej do tych prowadzonych do każdej innej pracy. Jedyną różnicą może być to, że wywiad ten przeprowadzany jest przez zespół rekruterów a nie pojedynczego HR-owca. Jeżeli kandydat dobrze poradzi sobie podczas wywiadu operacyjnego, NSA może mu złożyć ofertę pracy, która nie jest jednak gwarancją że zostanie ostatecznie zatrudniony. Kandydat wciąż musi przejść pozytywnie pozostałe etapy rekrutacji, w tym badania psychologiczne, test na poligrafie i weryfikację bezpieczeństwa.

Wygląda więc na to, że poszukiwanie predyspozycji analitycznych ogranicza się tam do jednej rozmowy kwalifikacyjnej, gdyż później kandydat wpada w wir testów standardowych dla wszystkich kandydatów. Czy to NSA wystarcza? Niektórzy twierdzą, że rekrutacja ta jest wadliwa i za przykład przywołują, skądinąd słusznie, samego Edwarda Snowdena. My jednak nie będziemy się nim zajmować, gdyż w źródłach raczej nie pojawiają się wyraziste zarzuty akurat co do jego kompetencji analitycznych.

Z kolei w FBI sytuacja wygląda zgoła inaczej. Kandydat na analityka jest tam najpierw „skanowany”, podobnie jak na każde inne stanowisko. Jeśli pomyślnie przedrze się przez ten etap wstępny, kierowany jest na 3-stopniowy egzamin, podczas którego musi zdać jeden etap, aby przejść do drugiego. W fazie pierwszej przyszły analityk przechodzi test komputerowy, badający myślenie analityczne, logiczne rozumowanie i osobiste doświadczenia związane z jego ewentualną przyszłą pracą. Potem kierowany jest na symulację, podczas której musi się wcielić w rolę analityka i przeprowadzić na zadanym materiale prostą analizę oraz przedstawić jej wyniki. Dopiero w trzeciej fazie egzaminu uczestniczy w „rozmowie kwalifikacyjnej”, podczas której sprawdzane są jego zdolności komunikacyjne, umiejętność wysławiania się, ustala się czy jest zorganizowany i czy racjonalnie planuje oraz sprawdza jego predyspozycje analityczne. Dopiero gdy kandydat pomyślnie przejdzie te etapy, może otrzymać ofertę pracy jako analityk w FBI i rozpocząć podobną jak w NSA weryfikację bezpieczeństwa.

Brzmi jakby lepiej, no i analitycy FBI – słusznie czy nie – uważani są w środowisku za jednych z najlepszych na świecie. Nieco gorszą opinię mają analitycy CIA, głównie ze względu na nieszczęsny raport o irackiej broni masowego rażenia, ale ich proces rekrutacyjny na stanowiska analityków, poza standardowymi etapami ogólnymi, osnuty jest mgłą tajemnicy. Podobnie z resztą jak w brytyjskim SIS MI6 – szpiedzy nie bardzo chcą ujawniać swoje tajemnice.

Nie wygląda jednak na to, żeby któraś z zagranicznych służb dysponowała złotym środkiem, godnym szerokiego rozpowszechnienia. A w Polsce? W jednym z kolejnych artykułów spróbujemy się przyjrzeć procedurom rekrutacyjnym krajowych analityków. Sami jesteśmy ciekawi co z tego wyniknie.

 ŹRÓDŁA: Chron, CNBC, CIA, WIRED, SIS, Senate Report on Pre-war Intelligence on Iraq

ŹRÓDŁO OBRAZKA: Cartoonstock