Ni rzemiosło, ni profesja. Część I

profesjaDick Heuer to spec od analizy i były oficer CIA, który w służbie spędził 45 lat. W 1999 roku Center for the Study of Intelligence opublikowało jedną z jego książek, która dziś wyznacza kurs dla wielu praktykujących analityków. W „Psychology of Intelligence Analysis”, bo taki nosi tytuł, Heuer sugeruje, aby uprościć nieco sposób, w jaki o analizie mówimy tym, którzy nie mają o niej pojęcia. „Możemy opowiedzieć o analizie poprzez analogię do diagnostyki medycznej” – podpowiada. I ma rację. Praca analityczna wymaga podobnej kombinacji wiedzy specjalistycznej i doświadczenia praktycznego. W obu branżach mamy do czynienia ze studium przypadku, w którym podstawowe narzędzia pracy to obserwacja, hipoteza, eksperyment czy konkluzja. I tu i tu zachodzi proces zestawiania ze sobą informacji o symptomach, w celu zrozumienia całego zjawiska. Rezultaty diagnozy medycznej czy analizy, mogą być podstawą decyzji o wielkiej wadze: w jednym przypadku chodzi o zdrowie czy życie; w drugiej o dobrobyt czy bezpieczeństwo publiczne. Obie dziedziny korzystają ze wsparcia narzędzi: technologii i oprogramowania, ale w żadnej z nich środki te – pozbawione czynnika ludzkiego, to jest lekarza czy analityka – same sobie nie poradzą. Do osiągnięcia maksymalnej skuteczności, obie potrzebują krytycznego myślenia, chłodnego spojrzenia z zewnątrz i sporej dozy doświadczenia zawodowego. Trafna analogia!

Medycyna jest dziedziną empiryczną, która wymaga zarówno specjalistycznego naukowego przygotowania, biegłości manualnej jak i wiedzy praktycznej, nabywanej na różnego rodzaju stażach zawodowych. Znaczną część wiedzy medycznej można zdobyć tylko samodzielnie, bądź uzyskać wyłącznie z mentora na ucznia. To właśnie wieloaspektowość źródeł wiedzy sprawia, że czasem nazywa się ją nawet „sztuką” lekarską, co znalazło swoje odbicie w żargonie prawniczym i słynnych „błędach w sztuce lekarskiej”, pomimo iż nie ma ona nic wspólnego z zastępem tańczących antycznych muz. Wszystko to dlatego, że medycyna posiada zarówno cechy rzemiosła – to jest zestawu rozwiniętych, opartych na używaniu narzędzi, biegłości manualnych; jak i cechy charakterystyczne dla profesji – z wiedzą specjalistyczną, misją i doświadczeniem zawodowym na czele.

Mimo tego nikt chyba nie ma wątpliwości, co do tego, że medycyna to pełnowymiarowa profesja. Dlaczego zatem takie obiekcje pojawiają się przy, tak podobnej pod wieloma względami, analizie danych? Pomyślmy.

W dzisiejszych czasach, kiedy wiele zawodów opiera się na różnego rodzaju wiedzy specjalistycznej lub przygotowaniu akademickim, odróżnienie rzemiosła od profesji umożliwia częściej obserwacja, czy dana dziedzina została w jakikolwiek sposób usankcjonowana na poziomie formalnym. Niektóre branże, jak prawo czy medycyna właśnie, wypracowały sobie pewne praktyki, których ze świecą szukać w innych zawodach. Będą to, na przykład: określone minimum wykształcenia kierunkowego, spójny proces rekrutacji oparty na jednolitych testach zawodowych czy wyrazista ścieżka kariery. I inne, mniej oczywiste zjawiska, jak choćby istnienie specjalistycznej literatury i prasy, pozwalającej na długotrwałą kumulację informacji o dobrych i złych praktykach; zestawu kompetencji, które musi spełniać każdy przedstawiciel profesji; kodu etycznego, stowarzyszeń zawodowych czy systemów certyfikacji.

Analiza danych, czy to w wymiarze strategicznym czy kryminalnym, od chwili narodzin uprawiana była jak rzemiosło, pomimo iż zawsze wymagała nieco wiedzy specjalnej, charakterystycznej raczej dla profesji. Ma to swoje uwarunkowania historyczne: analityków zawsze było niewielu, a ich rozwój dokonywał się jakby ad hoc, przy okazji wykonywania różnorakich zadań a nie w wyniku zaplanowanej ścieżki zawodowej. Dopiero w okresie Zimnej Wojny, analiza danych nabrała nieco cech profesji. To wtedy opublikowano pierwsze opracowania naukowe, Sherman Kent, uważany za ojca analizy w wywiadzie, zdefiniował podstawowy i aktualny do dzisiaj kodeks pracy analityka, w różnych instytucjach zachodnich wyodrębniono osobne zespoły do zadań analitycznych i powstały pierwsze ośrodki szkolenia. Pod koniec tego okresu na świat przyszły pierwsze stowarzyszenia, z których część nawet o zasięgu międzynarodowym.

Analiza danych zaczęła się profesjonalizować, ale udało się tylko do połowy. Przypominała bardziej średniowieczne gildie rzemieślnicze, w których wiedza wprawdzie skapywała z mentorów na uczniów, ale zabrakło w niej systemowych rozwiązań, które popchnęłyby pracujących w izolacji analityków na głębokie wody. Nie była już tylko rzemiosłem, ale jeszcze nie stała się autonomiczną profesją. Bez doktryny i obudowy teoretycznej, bez autonomii, standardów, systemu kontroli jakości. Bez katalogu wiedzy i siły przebicia, pozwalającej na przenoszenie się wirusa dobrych praktyk z jednej instytucji na drugą i dalej – na całą pracę analityczną.

I tak też zostało do dziś… Cdn.

Na część II artykułu „Ni rzemiosło, ni profesja”, o podtytule „Konkluzje i rekomendacje”, zapraszamy już w przyszły poniedziałek.

ŹRÓDŁO: Psychology of Intelligence Analysis, Intelligence Analysis: Turning a Craft into a Profession

ŹRÓDŁO OBRAZKA: Lekcja anatomii doktora Tulpa@Wikipedia

Dodaj komentarz