Iluzja produktywności

iluzja produktywnościNie masz ani chwili wolnego czasu? W tygodniu produkujesz stertę dokumentacji, odpisujesz na dziesiątki pism a już koło środy wszystkich interesantów odsyłasz z kwitkiem, że zrobisz coś  dopiero „na za dwa tygodnie”? Ty i twoi koledzy siedzicie po godzinach, żeby nadrobić, bo z samego rana spotkanie z kierownikiem a po 10:00 z prokuratorem? Przez cały tydzień dzwonią telefony, bo zawsze ktoś gdzieś czegoś od ciebie oczekuje a ty zwijasz się w ukropie, żeby oczekiwania spełnić jak najlepiej. Jesteś niezastąpiony, dostajesz mnóstwo dobrych słów od przełożonych i wszyscy uważają, że jesteś świetny w tym co robisz?

Nie tylko duże firmy i korporacje, ale też urzędy i instytucje publiczne napędzane są przez dziesiątki małych czynności i aktywności, na pierwszy rzut oka niezbędnych do funkcjonowania organu. Wydaje się zwyczajnie nie do pomyślenia, aby ich nie robić – wszystkie one zapewniają bowiem instytucji ciągłość, generują ruch i sprawiają, że to niepohamowane perpetuum mobile tętni życiem. Poczciwie zakładamy, że ktoś je wszystkie kiedyś wymyślił właśnie po to, żeby istniejący urząd działał efektywnie. A co jeśli to nie prawda i jest wręcz odwrotnie? Że całą tą drobną aktywność zaprojektowano po co, żeby uzasadnić istnienie instytucji?

Jest istotna różnica pomiędzy byciem wiecznie zajętym, a byciem efektywnym. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z niekończącym się potokiem aktywności, które czynią nas w oczach innych pracowitymi jak pszczoły. Istotnie – nasza strefa kulturowa bardzo to docenia i premiuje. Zabiegani, wiecznie zajęci ludzie to dla nas synonim sukcesu w życiu zawodowym. Taka postawa życiowa kojarzy nam się z wysoką motywacją, umiejętnością odnalezienia się w każdej sytuacji i szacunkiem innych. Gdybyśmy jednak spróbowali któregoś razu wykazać wystarczająco dużo samokontroli, krytycznego myślenia i zdrowego rozsądku, i zatrzymać się na chwilę, doszlibyśmy być może do wniosku, że zaprzestanie wykonywania większości drobnych ruchów, składających się na naszą tak zwaną aktywność zawodową, tak naprawę ani trochę nie sprawia, że instytucja działa gorzej. Ani też lepiej, oczywiście. Do tego potrzebne jest bowiem coś więcej.

Efektywność. Nie bierze się z zapracowania, lecz z dobrego planowania. Nie wynika z zaangażowania, lecz z kreatywności i umiejętności wydatkowania jak najmniejszej energii do osiągnięcia jak najlepszego efektu. Nie ma nic wspólnego z czasem, który trzeba poświęcić na pracę, a jeżeli już to wręcz odwrotnie niż w przypadku osób zajętych – efektywny jest ten, który urzeczywistni coś w jak najkrótszym czasie i jak najmniejszym wysiłkiem, a nie ten, który nic nie wskórawszy wykona jak najwięcej czynności. Prawda?

Niestety, aby analityk kryminalny mógł być efektywny, trzeba czasem pozwolić mu pracować w swoim tempie a nie zarzucać go wszystkim, byleby był czymś zajęty. Tylko wtedy będzie miał motywację do poszukiwania takich rozwiązań i metod, które pozwolą mu uniknąć żmudnej ręcznej obróbki danych, długotrwałego ślęczenia nad problemem technicznym czy obmyślania strategii przypodobania się odbiorcy. Bo kiedy telefony się urywają, wszystkie pisma są pilne a zleceniodawca chce tabelki na wczoraj, lepiej odbębnić wszystkie te mechaniczne, proste czynności dla czystego sumienia i dać sobie spokój z szukaniem efektywnych rozwiązań, które mogą uczynić instytucję lepszą.

ŹRÓDŁO OBRAZKA: The Myth of the Workaholic Entrepreneur

One Response to “ Iluzja produktywności ”

  1. Arcyprzekwalifikowanymalkontent

    Chęć przypodobania się zleceniodawcy to symptom braku szacunku do samego siebie.

Dodaj komentarz