Strona 1
Zwykły wpis

Analiza na sztukę czy sztuka analityczna?

sztuka analitycznaCzy ilość wykonanych analiz, zdaniem wielu instytucji jedyne policzalne kryterium pozwalające na kontrolę struktur analitycznych, może być miarą skuteczności analityków kryminalnych? Oczywiście, że tak, bo jak inaczej ocenić pracę analityczną, skoro marnotrawieniem sił i czasu byłoby dublowanie czynności analitycznych w celu sprawdzenia wynikających z nich wniosków końcowych. A jednak – liczenie analiz, oprócz tego, że umożliwia pochwalenie się osiągnięciami, pozwala na coś jeszcze. Na przewrotną diagnozę stanu analizy kryminalnej w danej instytucji. Bo jeśli liczymy analitykowi ilość wykonanych analiz i jeszcze cieszymy się z tego, że słupki rosną, może to niestety oznaczać, że w naszej instytucji pod tym względem nie dzieje się najlepiej. Dlaczego?

A dlatego, że ilość zleceń wykonanych przez nabierającego doświadczenia analityka, pracującego w rozwijającej się i ewoluującej w dobrym kierunku instytucji, powinna stopniowo maleć.

Krótkie, doraźne analizy kryminalne, których podstawą jest materiał zaledwie z jednego czy dwóch źródeł to domena początkujących analityków. Dzięki nim analitycy poznają i oswajają się z różnymi rodzajami danych i opracowują swoje własne metody pracy. Takie analizy obliczone są na szybki i krótkotrwały efekt. Zapewniają różnorodność, zapobiegają przytłoczeniu zbyt dużą ilością informacji i pozwalają poznać środowisko zleceniodawców, co jest kluczową sprawą na późniejszych etapach kariery. I odwrotnie – zleceniodawcy badają w ten sposób przydatność, zaangażowanie analityka i oceniają, czy warto wejść z nim w długotrwałą współpracę przy trudniejszych zagadnieniach. Tak właśnie początkujący analityk zdobywa stałych klientów, oswaja się z systemem pracy analitycznej, poznaje procedury i opracowuje swoje własne rozwiązania sytuacji nieskodyfikowanych przez instytucję.

Ale to przecież dopiero początek, który służy zdobyciu doświadczenia, obycia i pewności siebie i który skutkować powinien stopniowym napływem trudniejszych zleceń. Analiz „na poważnie”, zgodnych z założeniami tej metody śledczej, rozbudowanych i opartych o dziesiątki źródeł danych. Wykonywanych tygodniami, miesiącami a nawet latami. Wymagających dużego wysiłku intelektualnego, umiejętnego wykorzystania specjalistycznych narzędzi i wachlarza technik, poznanych punktowo w pierwszych latach pracy, i które nawet najtrudniejsze, najbardziej rozległe zagadnienia są w stanie poskładać w jedną spójną całość.

Nie po to analizę „wynaleziono”, aby zapewnić incydentalną obsługę drobnych, nierozwojowych wyzwań, na które po prostu nie mają czasu inne segmenty instytucji. Im więcej doraźnych i mało skomplikowanych analiz wykonywanych jest przez doświadczonych analityków, tym mniej tych trudnych, wielowątkowych i rozbudowanych. I tym dalej od podstawowych założeń sztuki analitycznej i długofalowych profitów, jakie sztuka analityczna przynosi. Profitów dla instytucji a nie dla analityka, który jest jedynie narzędziem w machnie obliczonej na systemowe zwalczanie zagrożeń o największej wadze dla społeczeństwa.

ŹRÓDŁO OBRAZKA: Mark Lombardi

Cytat

Cyfra nie kłamie. O analizie bilingów telefonicznych

„Mam taką dewizę – ‚Cyfra nie kłamie’. Nie przekupi się jej, nie zastraszy, nie jest interesowna, nie zasłoni się brakiem pamięci czy chorobą psychiczną. Trzeba ją tylko chcieć zrozumieć.”

bilingów– mówi anonimowy emerytowany policjant, który udzielił Dziennikowi Internautów wywiadu o analizie danych telekomunikacyjnych –Zarówno prokuratorzy, jak i sędziowie traktują materiały oparte na danych pochodzących od operatorów jedynie, jako poszlaki (przynajmniej ja nie znam, nie słyszałem o sprawach, które generalnie opierają się tylko o analizy danych telekomunikacyjnych). Najchętniej widzą materiał dowodowy w postaci zeznań świadków, dokumentów, wyników ekspertyz biologicznych, mechanoskopijnych, balistycznych itp. – to co znają od lat i rozumieją.

Ponadto sytuacja taka wynika ze stanowiska operatorów, które prezentowali przed sądami oraz w oficjalnej korespondencji, kierowanej do uprawnionych jednostek Policji . Podkreślają iż nie przypisują sobie prawa do oceny dowodów, która należy do sądów, a jedynie oceniają na sali sądowej techniczną wartość informacji. Akcentują to w opinii, że na obecnym etapie rozwoju techniki telekomunikacyjnej dane lokalizacyjne są w wysokim stopniu niewiarygodne.

Są prokuratorzy potrafiący skorzystać z materiałów uzyskanych od operatorów telekomunikacyjnych, lecz jest to niewielka grupa. Kilka lat temu tłumaczyłem sędziemu, że karta pre-paid nie zapewnia anonimowości, że mimo iż nie jest zarejestrowana można ustalić jej użytkownika – był lekko zaskoczony. W innej sprawie tłumaczyłem zawiłości związane z logowaniami telefonów komórkowych, konstrukcją anten kierunkowych i kilkoma innymi aspektami technicznymi. Po godzinie moich wyjaśnień wszyscy na sali rozumieli o co chodzi, ławnicy ironicznie się uśmiechali, a sędzia nie rozumiał. Skrajnym przypadkiem takich zachowań było działanie prokuratora, który co prawda skorzystał z ustaleń dokonanych w oparciu o analizy bilingów wykonane przez policję tj. skład grupy przestępczej, role członków w grupie, ustalenie świadków, jednak doszedł do wniosku, że wystarczą mu wyjaśnienia podejrzanych. Nie zamówił potrzebnych bilingów u operatora ani nie wystąpił do policji o udostępnienie materiałów pozyskanych na podstawie art. 20c Ustawy o Policji (do sprawy zamawiano ogromną ilość danych).

Bywało często, że odpowiedź od operatora zawierała np. kilka bilingów w jednym pliku, a po analizie okazywało się, że nie wszystkie były przydatne w sprawie. Dlatego konieczne było ponowne zamówienie danych ale już tylko tych wyselekcjonowanych). W efekcie prokurator zamieścił w sprawie analizę bez materiału źródłowego, a oskarżeni wycofali się ze złożonych wcześniej wyjaśnień. Na sali sądowej spędziłem wówczas 7 godzin. Gdy okazało się, że nie ma materiału źródłowego obrońcy oskarżonych wyczuli okazję. Chcieli powołać niezależnych biegłych, którzy zweryfikowaliby moją analizę. Zarówno sędzia jak i obrońcy byli zaskoczeni, że jest to nie możliwe, bo policja zgodnie z przepisami zniszczyła materiały od operatorów telefonii komórkowych sprawa trafiła do sądu po trzech latach czyli przekroczono ówczesny 24 miesięczny okres retencji danych telekomunikacyjnych. W ten sposób prokurator pozwolił obronie na wystąpienie do sądu o odrzucenie materiału zawartego w analizie. Na szczęście to co zrobiłem pozwoliło uzyskać inne dowody a i prowadzący sędzia był mądry. Zapadły wyroki skazujące.

Tak więc dane telekomunikacyjne są doskonałym narzędziem, w działaniach operacyjnych Policji. Zgromadzona w oparciu o analizy wiedza pozwala znaleźć inne źródła dowodowe powszechnie akceptowane przez prokuratury i sądy. Do tego zwykle się dąży, aby nie utracić efektów pracy. Niestety bywa, że efekty wielu godzin pracy policjantów idą do kosza. Po prostu w każdej sprawie przychodzi taki moment, że aby ją zakończyć potrzeba prokuratorskiej decyzji. Zwykle jest to nakaz zatrzymania, przeszukania niekiedy powołanie biegłego. – Ale ja tu nie widzę podstaw. To zbyt mało. Na podstawie czego pan tak sądzi. Tak to wygląda w realu. (…)

Policjantom nie zawsze chce się uczyć. Mogą mieć nawet problem z otworzeniem pliku *.csv albo *.ack. Niekiedy mówiłem „chodź na chwilę ja ci pokaże jak to zrobić, to proste”. Odpowiedź: nieee, może innym razem, ty zrobisz to szybciej.

No dobrze ale ktoś mógłby powiedzieć przecież są wydziały zajmujące się analizą zatrudniające analityków oni to zrobią. Tak! Oczywiście! Ale materiał do analizy musi zgromadzić policjant prowadzący sprawę. Tu zaczynają się „schody”. Policjanci generalnie nie lubią pisać, a zlecenie zadania dla analityków to duuużo pisania.(…)

Komendant decyduje o włączeniu analityka do grupy pracującej nad nową sprawą lub akceptuje wniosek o wsparcie analityczne od naczelnika wydziału prowadzącego sprawę operacyjną lub procesową. Zwykle w przypadku sprawy procesowej analityk porządkuje materiały związane z ustaleniami telekomunikacyjnymi zgromadzone w toku prowadzonego postępowania i opisuje to z zachowaniem właściwej terminologii. Przed sądem występuje w charakterze biegłego. W przypadku sprawy operacyjnej analityk pomaga znaleźć potrzebne informacje zawarte w danych telekomunikacyjnych. Policjant prowadzący sprawę opracowuje wniosek o wsparcie analityka, przekazuje wszystkie niezbędne dane/okoliczności sprawy i materiały uzyskane od operatorów. Podaje też jakich informacji poszukuje. Bywa, że gdy do spełnienia celu analizy niezbędne są dodatkowe dane (np. dane abonentów) analityk we własnym zakresie pozyskuje takie dane od operatorów.

Po prostu jeden nie wie jak i o co pytać, a drugi zachowuje się, jak urzędas zamiast pomóc „klientowi” odsyła go z kwitkiem. Wiem, że założenia dotyczące pracy analityków były piękne ale tylko w teorii. Niestety ale patologia statystyki tam też się objawiła mając zły wpływ na efektywność pracy analityków. Nie wiem, jak to wygląda na dzień dzisiejszy, ale nie przypuszczam, aby dużo zmieniło się na lepsze.”

ŹRÓDŁO: Inwigilacja i billingi. Jak to jest od strony policjanta?

ŹRÓDŁO OBRAZKA: Acsys

 

 

Zwykły wpis

„Jesteś chorobą a ja jestem lekarstwem”

„Jesteś chorobą a ja jestem lekarstwem” – rzekł Sly Stallone do uzbrojonego w nóż bandyty w filmie „Kobra” z 1986 r., pewnie nawet nie zdając sobie sprawy z tego jak profetyczne są jego słowa. Minęły lata a organy ścigania zaczęły postrzegać przestępczość jak chorobę, zaprzęgając do jej zwalczania dokładnie te same, oparte na wiedzy i informacji, techniki co naukowcy próbujący zrozumieć jak choroby i epidemie roznoszą się wśród ludzi.

Epidemiolodzy od lat używają danych masowych do przewidywania gdzie i jak rozprzestrzeni się choroba. Kiedyś gromadzono je w formie żmudnie wypełnianych ankiet, od pewnego czasu kolekcjonuje się je także w formie cyfrowej. Są nawet specjalne aplikacje i strony internetowe do zgłaszania incydentów zdrowotnych.

Strategia oparta na Big Data przydaje się także organom ścigania. We wczesnych latach 80-tych niektóre agencje współpracowały z epidemiologami, aby lepiej zrozumieć przyczyny rozprzestrzeniania się przemocy. Dziś na całym niemal świecie analizuje się dane o przestępczości i tym samym przewiduje obszary, na których mogą wystąpić przestępstwa różnego typu.

W nowojorskiej policji dokonała się wielka zmiana: od wpinania pinezek w papierowe plany miast po nakładanie markerów na elektroniczne mapy wysokiej jakości, dzięki czemu łatwiej i szybciej można dostrzec interesujące policjantów mechanizmy i wzorce. Systemy do pracy z danymi pojawiły się tam w połowie lat 90-tych i są używane do dzisiaj. Dzięki zdigitalizowanym danym statystycznym, zawierającym szczegółową informację o lokalizacji i typie przestępstwa, programy pomagają policji rozpoznawać najbardziej problematyczne obszary z dużą precyzją. W Los Angeles podobny system nakłada na mapę kolorowe kwadraty, dzięki którym łatwiej przewidzieć gdzie mogą zostać popełnione przestępstwa danego rodzaju. Kwadraty przemieszczają się, gdyż system na bieżąco zasilany jest nowymi informacjami. Testy tego policyjnego systemu pokazują, że przewiduje on przestępstwa dwukrotnie lepiej niż inne metody.

Są też systemy które używają czujników do wykrywania strzelanin. Nie tylko informują one o tym policję, ale też potrafią zarejestrować całe zdarzenie do późniejszej analizy. Monitoring mediów społecznościowych ułatwia rozpoznawanie konstelacji struktur gangsterskich, przyglądanie się potędze meksykańskich karteli narkotykowych i lokalizowanie szlaków przerzutowych i przygranicznych baz.

Kiedy Stallone zagrał w „Kobrze”, komputery PC były jeszcze młode a przechowywanie danych było bardzo kosztowne. Dziś te same megabajty są niezwykle tanie, więc wiele agencji zwalczających przestępczość zaczyna koncentrować na danych masowych swoją uwagę. Wiedzą, że mogą się z nich wiele nauczyć, zupełnie jak diagności i epidemiolodzy o rozprzestrzeniających się chorobach.

ŹRÓDŁO: Arming Cops With Big Data To Predict And Prevent Crime

* Niniejszy artykuł nie jest tłumaczeniem, lecz swobodnym omówieniem treści zawartych w publikacji źródłowej.

Film

Analityk po ciemnej stronie mocy

W kwietniu 2003 r. Jeffrey Fudge, analityk kryminalny z 15-letnim stażem w FBI, został zatrzymany w swoim biurze pod zarzutami przekazywania informacji służbowych osobom nieuprawnionym oraz składania fałszywych zeznań. Fudge pracował w FBI od 1988 r. i zajmował się głównie wspieraniem śledztw kryminalnych, analizą połączeń telefonicznych oraz pozyskiwaniem informacji z baz danych. W toku śledztwa ustalono, że Fudge już w 1997 r. zaczął używać swoich uprawnień niezgodnie z przeznaczeniem. Wiedzę zdobytą przez śledczych oraz pochodzącą z baz danych przekazywał swojej rodzinie i przyjaciołom. Sprawdzał też, czy w FBI prowadzone są śledztwa przeciwko lokalnym prominentom. W maju 2004 r. uznano go winnym poszukiwania w bazach FBI informacji o swoim bracie, wobec którego toczyło się śledztwo o oszustwo. Fudge przyznał, że takich sprawdzeń dokonywał dla brata przez prawie 7 lat. Chociaż groziło mu nawet 50 lat więzienia, skazano go na dwa lata w zawieszeniu i grzywnę.

Cytat

Jak trwoga to do… analityka?

analityka„Przybywa skomplikowanych oszustw gospodarczych, których sprawcy dokonują setek przelewów skradzionej gotówki i angażują łańcuszki firm, by utrudnić wykrycie przestępstw. (…) Dlatego Andrzej Seremet chce, by mocniej wsparli ich asystenci i analitycy kryminalni. (…)

W maju, jeszcze przed wejściem w życie nowelizacji Kodeksu Postępowania Karnego, na łamach Rzeczpospolitej ukazał się artykuł uchylający rąbka tajemnicy o pracy analityka kryminalnego w prokuraturze. Wszystko to w związku ze stosunkowo niewielką liczbą analityków i asystentów oraz z prośbą o zastrzyk finansowy (o czym już wspominaliśmy), skierowaną w tej sprawie przez Prokuratora Generalnego do Ministerstwa Finansów:

„Dzisiaj zarówno asystentów, jak i analityków jest jak na lekarstwo – łącznie 375 na ponad 6,4 tys. śledczych. Z tego asystentów jest 253, a analityków – 122. Z prostego rachunku wynika, że jeden asystent przypada na 25 prokuratorów i tylko jeden analityk kryminalny na 53 śledczych. Tymczasem sami prokuratorzy przyznają, że przy wielowątkowych śledztwach ich pomoc jest nieoceniona. W każdej z największych prokuratur apelacyjnych: w Warszawie i w Katowicach, gdzie toczą się najpoważniejsze śledztwa, jest jeden analityk. (…)

Są wręcz rozchwytywani. Nic dziwnego, dzięki ich wsparciu prokuratorzy z sukcesem skończyli wiele głośnych śledztw, np. dotyczące korupcji w piłce nożnej.

– Analitycy są potrzebni głównie w skomplikowanych sprawach gospodarczych, korupcji i przestępczości zorganizowanej – mówi Martyniuk.

Tomasz Tadla z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach podaje, że po opinię analityków kryminalnych sięgał w śledztwach dotyczących prania brudnych pieniędzy i wyłudzeń VAT w obrocie złomem, gdzie trzeba było ustalić przepływy między firmami a osobami działającymi w zorganizowanej przestępczości.

– Analityk badał także przepływy finansowe na rachunkach osób fizycznych i spółek rozsianych w różnych krajach, w tym w Szwajcarii, w sprawie lobbysty Marka D. – mówi prok. Tadla. Dzięki temu śledczy wiedzieli, kiedy i kto jakie sumy wpłacał, w jakich walutach, kto był odbiorcą. To pomogło w oskarżeniu D. o przywłaszczenie 20 mln dolarów na szkodę szwajcarskiej spółki.

W sprawie infoafery zaangażowano doświadczonego analityka, wcześniej zatrudnionego w Straży Granicznej. Badał przepływy na kontach podejrzanych, ale nie tylko. Jak tłumaczy prok. Michalski, dokonywał też analizy czysto kryminalnej. Np. z morza dowodów pomagał wybrać te pasujące do poszczególnych wątków sprawy. Gdy jest pół tysiąca świadków, jest to bardzo przydatne.”

ŹRÓDŁO: Śledczy wołają o wsparcie

Cytat

„W moim wydziale pracują najlepsi”

naczelnikWspółautorka książki „Operacyjna analiza kryminalna w służbach policyjnych” i zarazem naczelnik Wydziału Wywiadu Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie Joanna Kamińska, udzieliła wywiadu, w której znalazło się wiele miejsca dla analizy kryminalnej. Jeśli chcesz poznać szczegóły szkoleń analitycznych bądź ciekaw jesteś, jaką drogę musi przejść funkcjonariusz policji aby móc pracować jako analityk, oto artykuł dla Ciebie:

„Młoda policjantka, oprócz sekretarki, była w wydziale jedyną kobietą. Początkowo myślała, że długo tam nie zabawi. Jednak zawodowe życie zatrzymało ją tam na 8 lat. Tutaj także pojawiła się szansa na poznanie nowej dziedziny – analizy kryminalnej. Joanna Kamińska przeszła specjalne testy psychologiczne, a następnie brała udział w kursach prowadzonych przez ekspertów z Unii Europejskiej. Jak wspomina Joanna Kamińska:

Na tych kursach z kartką i ołówkiem uczono nas wypracowania ścieżki rozwiązania sprawy, analitycznego myślenia, wyłuskiwania tego, co najistotniejsze. Potem uczyliśmy się pracy w konkretnych programach komputerowych.

Maszyna i jej możliwości to jedno, ale to człowiek musi zadać pytanie. Tylko połowa uczestników zakończyła pomyślnie kurs. Im dłużej byłam w tym środowisku, tym bardziej odkrywała się pasja. Jak sprawa wychodzi, to chce się jeszcze więcej. Trudności stymulują do poszukiwań nowych rozwiązań. Czasem zakładamy rzeczy nieprawdopodobne, które zadziałają. Praca analityka kryminalna jest rozwojowa, stymulująca, poszerza horyzonty. Nie pamiętam, aby zdarzyło się, żebyśmy wytypowali złą osobę. Tu nie ma żadnego wróżenia, to logika.

W moim wydziale pracują najlepsi. Ścieżka doboru do pracy analityka kryminalnego jest dość wyboista.

Zanim kandydat przystąpi do testów psychologicznych musi mieć 3-letnią praktykę w pracy dochodzeniowo-śledczej lub operacyjnej. Po psychologu, obsługa systemów komputerowych, rozmowa w KGP, czterotygodniowy kurs i kiedy już mam takiego adepta w wydziale, przez pół roku pracuje on biurko w biurko z jednym z doświadczonych analityków.

Pod jego okiem uczy się, ma możliwość korygować błędy. Ci, którzy tu pracują to najlepsi z najlepszych, specjaliści i silne osobowości.

Analitycy z KWP w Olsztynie rocznie prowadzą około 120 spraw. Najczęściej są to oszustwa, sprawy narkotykowe, poważne rozboje, nękania. Dużą część pracy wydziału stanowi współpraca międzynarodowa.”

ŹRÓDŁO I ŹRÓDŁO OBRAZKA: Policja Warmińsko-Mazurska

Cytat

Jak analizowano za PRL

W serwisie Niebezpiecznik.pl pojawił się artykuł byłego kapitana Departamentu III Służby Bezpieczeństwa, o tym jak podsłuchiwano i analizowano za PRL. Zapraszamy do przeczytania całego tekstu, tymczasem poniżej niewielki fragment, dla mniej zainteresowanych:

„Pewnego razu prowadziłem sprawę takiego jednego figuranta (czyli opozycjonistę, którego miałem na oku). Nie bardzo miałem wokół niego agentów, więc kazałem mu założyć podsłuch telefoniczny. Technikowi, który zajmował się fizyczną stroną zagadnienia wytłumaczyłem mniej więcej, które połączenia mogą być interesujące, a które nie. Z resztą technik sam był doświadczony i wiedział co i jak. Po paru dniach dostałem więc odpowiednie taśmy i spis wszystkich połączeń figuranta.

Choć czytelnicy mogą sądzić, że na wzór hollywoodzkich bohaterów rzuciłem się natychmiast na taśmy, w rzeczywistości zapaliłem papierosa i zacząłem przeglądać zapisy połączeń, dziś nazywane bilingami. (…)

Więc gdy słyszą Państwo, że USA zbierają “tylko” metadane, proszę nie dać się uspokoić. To właśnie one są najważniejsze. Ale żeby były użyteczne, konieczna jest umiejętność inteligentnej analizy tych danych.”

ŹRÓDŁO: Niebezpiecznik.pl

Zwykły wpis

Jak być lepszym sceptykiem?

Adepci tej sztuki uczeni są tego, w jaki sposób rozumieć to co wiedzą oraz – co ważniejsze – to czego nie wiedzą. Dostrzegania różnicy pomiędzy posiadaniem wiedzy a jej interpretowaniem i wyciąganiem z niej wniosków. Przenosząc to na nasze poletko: co z tego, że funkcjonariusze przynieśli nową wiedzę? Co z tego, że świadek koronny zdradził kilka tajemnic? Co z tego, że uzyskaliśmy doskonałe informacje, jeśli nie będziemy umieli określić ich wiarygodności, odsiać „śmieci” a reszty poprawnie zinterpretować i użyć? I kto właściwie jest winien temu, że zazwyczaj nie umiemy?

Czy zauważyliście, że w naszej strefie kulturowej sceptycyzm jest, jeśli nie potępiany, to po prostu przemilczany? Wychowuje się nas w duchu zaufania do danych pochodzących z otoczenia, jednocześnie odbierając nam jedyną skuteczną broń przeciwko nieprawdziwym informacjom. Krytycyzm nazywa się negacją, sceptycyzm – podejrzliwością. I jedno i drugie uważa się za przejaw ekscentryzmu i nierzadko traktuje pobłażliwie. Bo w naszym świecie dobrze jest być otwartym entuzjastą któremu się „chce”, a nie kimś kto wciąż coś kwestionuje i zadaje pytania. Takich ludzi uważa się za pasywnych i pozbawionych energii. Ludzi, którzy nie tylko nie są motorem postępu a czasami wręcz go hamują. Dlaczego?

Większość z nas jest nadwrażliwa na krytykę i tylko w wyjątkowych przypadkach udaje nam się schować nasze „ego”. Trudno jest nam zaakceptować, że ktoś poddaje pod wątpliwość efekty naszej ciężkiej pracy. I jeszcze dostarcza na to dowodów! Dlatego czasem, w wypaczonym poczuciu odpowiedzialności za nią, chronimy ją przed oczami sceptyka – tak profilaktycznie. Na wypadek, gdyby miał dojść do zupełnie innych wniosków niż my albo zadać niewygodne pytania.

Sceptyka łatwo jest ubezwłasnowolnić. Wystarczy go używać niezgodnie z jego przeznaczeniem. Zlecać mu zadania, które nie wymagają od niego samodzielnego myślenia. Dać mu narzędzia do pracy z informacją, ale nie dać mu informacji. Nałożyć na niego tyle obowiązków, aby czuł ulgę, że nie musi w nic wnikać. Wkrótce sam przestanie być sceptykiem, bo zatraci umiejętność kwestionowania rzeczywistości. Na szczęście celowe działanie tego typu zdarza się rzadko.

Najczęściej zwyczajnie nie wiemy co ze sceptykiem zrobić. Tyle lat nas uczono, że mamy być proaktywni, inicjatywni, mamy rozwiązywać problemy. Najzwyczajniej w świecie zapomnieliśmy, że aby je rozwiązać musimy je najpierw dostrzec. I to nie tylko te oczywiste, z pierwszego rzędu. Dlatego nie rozumiemy po co nam w zespole ten sceptyk i używamy go tak, jak nam się wydaje że jest dobrze. Czyli źle. Za pomocą sceptyka realizujemy naszą cywilizacyjną manię posiadania informacji, uważając go za receptę na ich przeładowanie. A potem, kiedy on w panice próbuje je uporządkować, dziwimy się, że sceptyk nie działa i zastanawiamy, czy w ogóle jest nam potrzebny.

Jak więc w takich warunkach być lepszym sceptykiem? Po pierwsze zdać sobie w końcu sprawę z tego jaka naprawdę jest nasza rola. I po drugie – zaproponować swoje standardy tym, którzy tych standardów nie znają. A tych, którzy nie chcą ich zaakceptować zostawić samym sobie i pozwolić im nie widzieć swoich własnych błędów. Jak się na nich potkną – przyjdą po pomoc.

Czy wiecie, że CIA ma własne określenie na sceptycyzm? Nazywa go intelligence analysis. Co ma piernik do wiatraka? Analityku, możesz odetchnąć, bo ty już na pewno wiesz.

ŹRÓDŁO INSPIRACJI: How to Be a Better Skeptic This Year, According to the CIA and Socrates

Cytat

1:0 dla analityków połączeń

„Brzozowska prokuratura przedstawi zarzut ordynatorowi oddziału laryngologii Szpitala Specjalistycznego w Sanoku. Lekarz będzie oskarżony o narażenie pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. (…) Kilka dni po tragedii, do mediów, a także do władz, trafił anonimowy list, w którym autor zawarł informacje, że lekarz oddalił się z oddziału ‚w celu uprawiania turystyki rowerowej’, pozostawiając pacjentów bez opieki. (…) Sam ordynator stwierdził, że w chwili wypadku przebywał na terenie szpitala. Zeznał też, że po otrzymaniu telefonu od pielęgniarki niezwłocznie dotarł na oddział i podjął czynności ratownicze.
Analizie poddano wszystkie połączenia z telefonu komórkowego lekarza wykonane w feralnym dniu. Analitycy kryminalni z komendy wojewódzkiej policji rozrysowali mapę zasięgu połączeń. Okazało się, że w czasie rozmowy z pielęgniarką lekarz mógł być w odległości co najmniej 210 metrów od szpitala. Dokładnej lokalizacji nie da się ustalić, bo stacja BTS na Białej Górze obejmuje bardzo rozległy obszar. To jednak dowód, iż lekarz nie przebywał w tym czasie w lecznicy na ul. Konarskiego.”

ŹRÓDŁO: Tygodnik Sanocki

Obrazek

„Drogi przyszły zleceniodawco…”

„Gdybym nie był analitykiem, napisałbym do ciebie długi i wyczerpujący list. Sęk w tym, że nim jestem, a to, bądź co bądź, zobowiązuje. Postanowiłem przygotować specjalnie dla ciebie krótką infografikę, która lepiej wyrazi moje intencje niż tysiące zbędnych słów. Będzie mi miło, jeśli zechcesz zadumać się chwilę nad jej przesłaniem. A jeśli jej treść cię zaintryguje, chętnie porozmawiam o tym w trakcie osobistego spotkania.

Twój Analityk”

zleceniodawco