Kij w mrowisko, czyli czy analityk to dziwoląg?

analitykNa pierwszy rzut oka wszystko z nim w porządku. Zachowuje się zgodnie z normą i rzadko odstaje od reszty. Jest wykształcony, poprawnie się wysławia, ma wiele zainteresowań i zwykle ciężko pracuje. Wprawdzie zna się na komputerach, co z biegu odróżnia go nieco od reszty kadry, ale to dlatego że to przecież taki trochę informatyk, prawda? Trochę niepokoi, że nieczęsto go widać. Raczej nie szwenda się po korytarzu, tyle co po kawę, ot siedzi w tej swojej jaskini ze wzrokiem wlepionym w monitor lub jakieś papiery. Pracuje samotnie, nie wychodzi „na miasto”, indywidualista. Z drugiej strony to co on właściwie tam robi? Przez tyle lat radziliśmy sobie bez niego, więc po co w ogóle go zatrudniono? Czy za siedzenie przy komputerze powinniśmy mu płacić? A koszty wyposażenia i szkolenia – kosmiczne! Ciekawe czego oni go tam uczą. Nic z tego nie rozumiem, kto w ogóle wymyślił tego dziwoląga?

Czasem tak właśnie widziani są analitycy. Wkładając kij w mrowisko zaproponuję odpowiedź na pytanie: dlaczego?

  • Jest wielka różnica pomiędzy uzyskaniem informacji a ich analizą. Wielki wysiłek, wkładany przez służby kryminalne na całym świecie w zdobycie dowodu rozumianego jako istotna i niepodważalna informacja o przestępstwie, sprawia, że niekoniecznie w pierwszej chwili zainteresowane są hipotezami i poszlakami uzyskanymi w wyniku analizy. I słusznie – tam gdzie są mocne dowody żadna analiza kryminalna nie jest potrzebna. Schody zaczynają się, gdy stopień skomplikowania przestępstwa uniemożliwia zdobycie twardego dowodu. Wielce pożądane stają się wtedy metody mniej konwencjonalne, z analitykiem na czele.
  • Przekonanie, że klasyczna „policyjna” praca nie może być zastąpiona przez żadną inną metodę pozyskiwania informacji o przestępstwie, to spadek ostatniego stulecia. Spadek, mający swoje odzwierciedlenie nawet w kanonie karnym, w którym subiektywne i narażone na manipulacje wyjaśnienia podejrzanego mają nieraz większą moc dowodową niż materiał na który podejrzany ów nie mógł mieć wpływu. Dlatego dla wielu nie do pomyślenia jest zastępowanie twardej policyjnej roboty wnioskowaniem z liczb i statystyki, algorytmami komputerowymi i wiedzą o nowoczesnej technologii. I słusznie – bo przy dzisiejszych krajowych regulacjach prawnych nie da się jej w żaden sposób zastąpić (chociaż kilka wzorcowych służb zagranicznych udowadnia, że czasami się da). Można ją jednak uzupełnić o całe to analityczne tło, w obliczu którego klasycznie zdobyty materiał dowodowy zwielokrotnia swoją siłę rażenia.
  • Ewolucja, abyśmy mogli odnaleźć się w rzeczywistości, nauczyła nas skupiać się poszczególnych istotnych elementach otoczenia. Człowiek aby polować czy chronić się przed niebezpieczeństwem, wyposażony został w zespół zdolności do odróżniania zagrożenia od otoczenia, identyfikowania obiektów, precyzyjnego ich nazywania. To naturalne i niezbędne do poprawnego funkcjonowania. Śledczy klasyfikuje rzeczywistość w podobny sposób: podejrzany, świadek, miejsce, spotkanie, samochód, itd. To również naturalne i niezbędne do poprawnego poukładania faktów tak, aby mogły stanowić jedną całość. Analityka kryminalna wymusza mniej naturalny dla człowieka sposób patrzenia na rzeczywistość i pewną istotną zmianę filozofii myślenia o świecie. Obiekty – podejrzany, świadek, miejsce, spotkanie, samochód – przestają mieć większe znaczenie. Ważniejsze stają się powiązania między nimi. Dlatego szkolenie analityka jest długotrwałe i kosztowne. Zmiana sposobu postrzegania świata to nie jest prosta sprawa.

Czy to dlatego analityk kryminalny bywa dziwolągiem w swoim otoczeniu zawodowym? I czy stawianie hipotez, posługiwanie się mniej ortodoksyjnymi metodami pracy i trochę inny sposób postrzegania świata są rzeczywiście takie dziwne? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

ŹRÓDŁO OBRAZKA: themarysue.com

Dodaj komentarz